piątek, 28 listopada 2008

Nowa wizja Gnome

W Czytelni pojawił się nowy tekst, który powstał po przedstawieniu przez twórców nowej wiji Gnome. I wiecie co, jestem wręcz przerażona. Nie dość, że mnie osobiście przypomina to skrzyżowanie KDE z Vistą, to jeszcze znacznie ogranicza ingerencję użytkownika w ustawienia interfejsu. Ja mam nadzieję, że to tylko taka sonda próbna. Jeśli zaś faktycznie zmiany miałyby pójść w tym kierunku, to ja dziękuję, poszukam czegoś innego. Tak prawdę powiedziawszy, to zmiany, jakie zachodzą w Ubuntu, idące szerokim frontem w stronę polepszenia obsługi laptopów i nowoczesnych maszyn, i tak pewnie wymuszą na mnie zmianę OS. Ja nic nie mam przeciw ulepszaniu systemu pod tym kątem, mam "przeciw", jeśli te zmiany jednocześnie szkodzą, lub utrudniają korzystanie z tego systemu zwykłym PC-tom, i to nie tym najnowszym. Cóż, nie każdy może wymieniać sprzęt co roku, czy co dwa lata, ja nie mogę i wiem, że jest na tym świecie sporo osób, które też nie mogą. Jeśli zaś udogodnienia idące w stronę laptopów i nowoczesnych grafik zaczynają przyprawiać o czkawkę PC-ty - to może czas na powstanie osobnych wersji? Jeśli nie można pogodzić dobrej obsługi wszystkiego, to może czas na specjalizację?

niedziela, 23 listopada 2008

Zima przyszła!


Baaardzo nie lubię... Niby ładnie, ale zimno. Rozgrzewa mnie za to nowa przypadłość mojego 8.10! No, bo lubię wiedzieć, co mi się w systemie dzieje, i często używam monitora systemu. Patrzę, ile mam miejsca wolnego, przeglądam procesy. Ostatnio takie "cuś" mi się dzieje, że oglądam sobie do woli a jak zamykam okno, to ... wylatuję w kosmos, czyli czarny ekran i za chwilę ekran logowania. Ciekawostka przyrodnicza taka. Jakoś na razie nie widzę racjonalnej przyczyny takiego zachowania. Cóż, może metodą reinstalowania poszczególnych pakietów? Zobaczę.
Natomiast świetne efekty dało mi przejrzenie, co mogę doinstalować do Gimpa. Znalazłam kilka świetnych rozszerzeń, między innymi "save to Web", super narzędzie, którym pięknie się konwertuje fotki do rozsądnej wielkości. Jest jeszcze dobre narzędzie do tworzenia profilu koloru (trzeba najpierw starsze usunąć) i parę innych. To wszystko można znaleźć w Synapticu. Teraz szybkie wyszukiwanie w Synapticu bardzo ułatwia pracę, wrzucasz hasło i już, nie trzeba się przekopywać przez tony różnych rzeczy.
Fakt, ogólnie wersja Ubuntu 8.10 ułatwia pewne sprawy, ale jeszcze do stabilności i niezawodności trochę brakuje...

poniedziałek, 17 listopada 2008

Mint odzyskany

Taaa, w końcu udało się. Jak zwykle, nie była to wina systemu, ino użyszkodnika, czyli moja. Raz, że nie pamiętałam, jakiego Kernela ostatnio Mint używał, a dwa, że usiłowałam Grubowi zbytnio ułatwić dotarcie do plików startowych Minta. W końcu się połapałam z rozumem. Zamontowałam partycję z Mintem w Ubuntu i odczytałam, co tam jest. Poprawiłam boot/grub/menu.lst, na właściwy, to znaczy taki:
title Ubuntu 8.10, kernel 2.6.27-8-generic
root (hd0,8)
kernel /boot/vmlinuz-2.6.27-8-generic
root=UUID=8640f647-0f51-4eb1-9748-851721218a9a ro quiet splash locale=pl_PL
initrd /boot/initrd.img-2.6.27-8-generic
quiet

title Ubuntu 8.10, kernel 2.6.27-8-generic (recovery mode)
root (hd0,8)
kernel /boot/vmlinuz-2.6.27-8-generic
root=UUID=8640f647-0f51-4eb1-9748-851721218a9a ro single
initrd /boot/initrd.img-2.6.27-8-generic

title Ubuntu 8.10, kernel 2.6.27-7-generic
root (hd0,8)
kernel /boot/vmlinuz-2.6.27-7-generic
root=UUID=8640f647-0f51-4eb1-9748-851721218a9a ro quiet splash locale=pl_PL
initrd /boot/initrd.img-2.6.27-7-generic
quiet

title Ubuntu 8.10, kernel 2.6.27-7-generic (recovery mode)
root (hd0,8)
kernel /boot/vmlinuz-2.6.27-7-generic
root=UUID=8640f647-0f51-4eb1-9748-851721218a9a ro single
initrd /boot/initrd.img-2.6.27-7-generic

title Ubuntu 8.10, kernel 2.6.24-21-generic
root (hd0,8)
kernel /boot/vmlinuz-2.6.24-21-generic
root=UUID=8640f647-0f51-4eb1-9748-851721218a9a ro quiet splash locale=pl_PL
initrd /boot/initrd.img-2.6.24-21-generic
quiet

title Ubuntu 8.10, kernel 2.6.24-21-generic (recovery mode)
root (hd0,8)
kernel /boot/vmlinuz-2.6.24-21-generic
root=UUID=8640f647-0f51-4eb1-9748-851721218a9a ro single
initrd /boot/initrd.img-2.6.24-21-generic

title Ubuntu 8.10, memtest86+
root (hd0,8)
kernel /boot/memtest86+.bin
quiet

### END DEBIAN AUTOMAGIC KERNELS LIST

# This is a divider, added to separate the menu items below from the Debian
# ones.
title Linux Mint, kernel 2.6.24-21-generic
root (hd0,9)
kernel /boot/vmlinuz-2.6.24-21-generic
root=UUID=5c045877-6b72-46ce-bfda-aecf81cd21c3
ro quiet splash locale=pl_PL
initrd /boot/initrd.img-2.6.24-21-generic

quiet

Other operating systems:

# This entry automatically added by the Debian installer for a non-linux OS
# on /dev/sda1
title Microsoft Windows XP Professional
root (hd0,0)
savedefault
makeactive
chainloader +1
i wszystko działa. Jeśli dziwi Was, że mam tyle Kerneli zachowanych, to powiem tak: do czasu, aż Ubuntu 8.10 będzie sprawiało różne niespodzianki po różnych aktualizacjach - wolę mieć zapas. Mam pewność, że z któregoś wcześniejszego ruszy.

środa, 12 listopada 2008

Czas

A właściwie, jego brak.
No, ale mam wolną chwilę. Ubuntu 8.10 doszło do siebie, jak zwykle. Gedit działa olśniewająco po ostatnich poprawkach, głównie za sprawą następnego Kernela. Jak na razie mam włączone wszystkie poprawki, łącznie z backportami. Ale robię tak: wchodzę w Synaptic i czytam, jaki konkretnie program ma być zaktualizowany. Te nazwy w Managerze Aktualizacji czasami nic nie mówią, a tam mi łatwiej dojść, o co biega. Za to jeszcze nie wiem, o co biega, że Młodsza nie może uruchomić Minta, stracił łaczność. Stage 1 jest tam, gdzie było, ale nie widzi dalszych, na Mincie. UUID-y się zgadzają, muszę użyć Super Gruba i zobaczyć, co tam się dzieje. A, najwyżej pójdzie nowa instalacja. Ale jakby co to nie będę instalować Mint 6, tylko zostawię Mint 5, przynajmniej będzie jakieś porównanie. Nie chce mi się znowu walczyć z siecią i innymi pierdołami, tym bardziej, że mam parę zleceń. Ostatnie, obrzydliwie nudne, kończyłam o czwartej w nocy. Wyobraźcie sobie - wyciąganie tekstu z istniejącej strony (kopiuj - wklej) w ilości dobrze ponad 100 stron. Później w Open Office - formatowanie, przywracanie do użytku, poprawianie czcionki, no, to miało byc tak na nowo - żeby firma robiąca nowy layout mogła wrzucić ten tekst w miarę szybko. Okropnie nudne!
Strasznie mnie intryguje ten zanik Minta w Grubie...

wtorek, 4 listopada 2008

Dochodzę do ładu

Taa, powoli, powoli mój system zaczyna nadawać się znowu do użytku. Klawiatura działa już normalnie. Sea Monkey 1.1.12 wróciła na dysk (nowa, stabilna wersja, nawet jest w repo). Mozolnie odtworzyłam hasła, bo niestety, tylko zakładki dały się importować. Wszystkie dodatki - instalacja od początku. Jednak dla mnie jest to najlżej, najszybciej pracująca aplikacja, no i wszystko w jednym, nie musze osobno klienta poczt i takie tam. A Opera chodzi u mnie fatalnie i jej nie lubię.
Na razie jest jakiś kłopot z repozytoriami, wyświetla się dużo do pobrania, ale w trakcie - niedostępne!
Wywaliłam Network Managera w ... powietrze (dzięki Leafpadowi), sieć chodzi normalnie. Chcę zaczekać na to, aż te cholerne aktualizacje dadzą się ściągnąć, bo tam akurat jest Gedit i sporo do Gnome. Jak nie zacznie działać normalnie to też - kosmos i zostanie Leafpad (dużo lżejszy, chociaż brak mu zakładek). Zastanawiam się nad zmianą Nautilusa na coś innego, tylko że ten cholernik ma tyle przydatnych funcji i skryptów...
System mi startuje duuuużo wolniej, za sprawą długiego startu X-ów. Zanim się określi, co ma włączyć, a co nie - mija ok. 1,5 minuty! Też trochę poczekam, bo jest (ale niedostępna!) aktualizacja xorga. Patrzyłam w logach systemowych - to faktycznie xserver tak długo sie ustala.
Ogólnie - system za czas jakiś pewno wróci do normy, chociaż moim zdaniem, robi się zbyt ociężały w wersji Gnome dla nieco starszych i słabszych maszyn (takich, jak moja). Jest zbytnio przeładowany programami, które, jak potrzebne, można łatwo zainstalować. Nowa szata graficzna - dla mnie okropna! Na chwilę włączyłam obydwie, jakie przyszły i szybko wróćiłam do swojego zestawu. Jedno, co sobie włączyłam, to "compising-manager" (sympatyczne cienie pod oknami, lekkie zaokrąglenia). No i tyle na dziś.

poniedziałek, 3 listopada 2008

I po strachu...

Tak, znowu sie udało. Trwała aktualizacja cztery godziny samego ściągania, ale i tak tyle samo czasu by trwało ściągnięcie obrazu ISO. Płytkę do kolekcji mam zamówioną, przyjdzie za jakieś dwa tygodnie (mam wszystkie!). Cóż, właściwie, mogę powiedzieć, że poza tym, że przez SeaMonkey straciłam wszystkie swoje kontakty mailowe, to wszystko się udało. A było tak:
Cała aktualizacja poszła bez zająknięcia, restart, uzupełnienie repozytorium i wyskoczyła dostępna aktualizacja SeaMonkey (między innymi). No to proszę bardzo, poszło, i poszło dokładnie, bo już nie dało się jej namówić do używania "starego" profilu, nie widzi ścieżki i basta. Na nowym profilu, oczywiście działa, ale ten że jest goły i wesoły, czyli nie ma nic, ani kont pocztowych, ani kontaktów, zakładek, haseł, nic, zupełnie! Nerwów trochę dostałam, bo z racji tych paru zleceń miałam tam potrzebne rzeczy, no ale niestety, nie chce nic importować. Firefox też nie wyraża chęci nakarmienia się czymś od Sea. Udało mi się tylko wmusić w FF zakładki, a reszta - siedzi w /home i drzemie.
A, był problem, i to duży - nie działał Internet (hi, hi, najłatwiejszy, bo po Ethernecie!). Wskoczyłam XP-ekiem na Forum Ubuntu no i oczywiście - Network Manager. Wyrzuciłam, wymieniłam na ten starszy i wrócił problem długiego otwierania i zamykania systemu. Nie wiem, teraz jakoś dziwnie się pliki konfigurayjne zapisują, najchętniej bym wywaliła tego managera. Ale parę dni wytrzymam, może coś się polepszy. Jeśli ktoś ma podobnie - proszę, rozwiązania .