poniedziałek, 3 listopada 2008

I po strachu...

Tak, znowu sie udało. Trwała aktualizacja cztery godziny samego ściągania, ale i tak tyle samo czasu by trwało ściągnięcie obrazu ISO. Płytkę do kolekcji mam zamówioną, przyjdzie za jakieś dwa tygodnie (mam wszystkie!). Cóż, właściwie, mogę powiedzieć, że poza tym, że przez SeaMonkey straciłam wszystkie swoje kontakty mailowe, to wszystko się udało. A było tak:
Cała aktualizacja poszła bez zająknięcia, restart, uzupełnienie repozytorium i wyskoczyła dostępna aktualizacja SeaMonkey (między innymi). No to proszę bardzo, poszło, i poszło dokładnie, bo już nie dało się jej namówić do używania "starego" profilu, nie widzi ścieżki i basta. Na nowym profilu, oczywiście działa, ale ten że jest goły i wesoły, czyli nie ma nic, ani kont pocztowych, ani kontaktów, zakładek, haseł, nic, zupełnie! Nerwów trochę dostałam, bo z racji tych paru zleceń miałam tam potrzebne rzeczy, no ale niestety, nie chce nic importować. Firefox też nie wyraża chęci nakarmienia się czymś od Sea. Udało mi się tylko wmusić w FF zakładki, a reszta - siedzi w /home i drzemie.
A, był problem, i to duży - nie działał Internet (hi, hi, najłatwiejszy, bo po Ethernecie!). Wskoczyłam XP-ekiem na Forum Ubuntu no i oczywiście - Network Manager. Wyrzuciłam, wymieniłam na ten starszy i wrócił problem długiego otwierania i zamykania systemu. Nie wiem, teraz jakoś dziwnie się pliki konfigurayjne zapisują, najchętniej bym wywaliła tego managera. Ale parę dni wytrzymam, może coś się polepszy. Jeśli ktoś ma podobnie - proszę, rozwiązania .

2 komentarze:

Kozioł pisze...

Wywal NM i korzystaj bodaj z pliku bodaj ifaces.conf czy jakoś tak.

B.Jakubowska pisze...

Jeszcze tylko muszę dogadać się z Geditem - bo źle działa, zainstalowałam leafpad! Trochę gorzej jest, niz przy poprzednim upgradzie, za dużo idzie z "automatu, bez możliwości ingerencji. np. aplet od sieci...